MOJE ATENEUM MARIA CIUNELIS

W najnowszej premierze Teatru Ateneum - “Alicji w krainie snów” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk i Wawrzyńca Kostrzewskiego - gra… Gąsienicę. Ale to nie jest zwyczajna Gąsienica. Ta z przedstawienia jest kolorowa, z dystansem wobec świata i lekko autoironiczna, może ździebko na haju. Humor jednej z najbardziej niezwykłych bohaterek, jakie w ostatnich miesiącach pojawiły się na warszawskich scenach, opiera się jednak na tęsknocie za przekroczeniem własnych ograniczeń, poszukiwaniu lepszej wersji samej siebie. Wspaniała, pełna różnorodnych barw to rola, którą docenią przede wszystkim obdarzeni wielką wrażliwością i niepoślednim poczuciem humoru. Słowem podobni do Marii Ciunelis, która się tą Gąsienicą w spektaklu Ateneum stała.
Z teatrem na Powiślu Maria Ciunelis związana jest już prawie cztery dekady. Początek miała mocny - za pierwszą główną rolę tu zagraną, kreację głuchoniemej bohaterki “Dzieci mniejszego boga” Marka Medoffa w reżyserii Waldemara Matuszewskiego, dostała najbardziej prestiżowe aktorskie wyróżnienie, czyli przyznawaną przez redakcję “Teatru” Nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza. Ci, co widzieli to przedstawienie, powtarzali z pełnym przekonaniem, że była lepsza od Marlee Matlin, która zagrała Sarę w głośnym wówczas filmie i zgarnęła za ten występ Oscara. Maria Ciunelis grała Sarę długo. Szczególnie utkwił jej w pamięci spektakl, gdy na widowni zasiedli ludzie głusi. I zrozumieli wszystko, dzięki miganiu aktorki/bohaterki, co zbudowało między sceną a publicznością szczególne wzruszenie. Później kolejną wersję tego przedstawienia w warszawskim Towarzystwie Teatrum reżyserowała. W Ateneum kosztowała natomiast różnych wyzwań. Jako Katasia w “Kosmosie”, a potem tytułowa Iwona z “Iwony, księżniczki Burgunda” odkrywała specyficzny język i poczucie groteski Gombrowicza, była portorykańską Antygoną u boku Janusza Michałowskiego, Piotra Fronczewskiego i Henryka Talara w prapremierowej “Antygonie w Nowym Jorku” Janusza Głowackiego, reżyserowanej przez Izabellę Cywińską. Współpracowała między innymi z Agnieszką Glińską, Barbarą Sass, Eweliną Pietrowiak i Januszem Wiśniewskim, udowadniając, jak znakomicie czuje się w skrajnie różnych teatralnych konwencjach.
O aktorstwie myślała już od dzieciństwa, które spędziła w Ostródzie. W warszawskiej PWST spotkała się z największymi - Aleksandrą Śląską, Zbigniewem Zapasiewiczem, Janem Englertem, Tadeuszem Łomnickim. Dwaj ostatni reżyserowali dyplomy, w których zagrała. Od Łomnickiego wzięła słowa zapamiętane na całe życie - “aktor wzrusza, a amator się wzrusza”. Jerzy Kamas, jedna z największych legend Ateneum, mawiał, że Maria Ciunelis to “aktorka od ról beznadziejnych”. Bo jak rola trudna i nie wiadomo, co z nią zrobić, trzeba obsadzić Ciunelis, ona na pewno coś wymyśli.

Пікірлер